Hipnoza regresyjna LBL wg metody Michaela Newtona – relacja uczestniczki

Poniżej przedstawiam Ci relację jednej z uczestniczek sesji hipnozy regresyjnej LBL wg Michaela Newtona, która po latach przedstawiła mi swoje odczucia. Niejako niesiona głosem z własnego wnętrza. Za jej zgodą prezentuję Ci ten oto materiał, aby dać Ci dodatkowy pogląd na owo doświadczenie.

Zawsze wiedziałam, że jest Coś Więcej. Przyszedł na to czas, żeby to sprawdzić, dowiedzieć się więcej o sobie na linii Czasu. Dlatego poddałam się hipnozie regresyjnej LBL Życie Między Życiami. W tej hipnozie zostanę wprowadzona do moich wspomnień z poprzedniego wcielenia, zachowanych w mojej Podświadomości. Następnie zostanę przeniesiona do mojej Nadświadomości, do miejsca, w którym żyję i w którym żyjemy my wszyscy, gdy nie wcielamy się w żadne ciało ani inną formę bytu. Opiszę tu wszystkie obrazy, które zobaczyłam, odczucia emocjonalne, słowa, które otrzymałam. Od samego początku hipnozy do jej końca.

Po wejściu w stan głębokiej relaksacji wchodziłam stopniowo w stan hipnotyczny. Gdy Marcin poprosił, żebym wyobraziła sobie miejsce, w którym czuję się dobrze i bezpiecznie i przeniosła się tam, znalazłam się na szczytach gór spowitych chmurami. Siedziałam na jednym z nich, bardzo wysoko nad Ziemią i blisko Nieba. Widziałam wierzchołki innych wysokich gór, a wokół mnie lekko unosiły się chmury. Było cicho, spokojnie i bezpiecznie. Czułam się bardzo dobrze.

Następnie Marcin powiedział, bym poprosiła swoje serce, żeby otworzyło przede mną obrazy z mojej przeszłości i bym poprosiła o pomoc mojego duchowego Przewodnika. Gdy to zrobiłam, powiedział: -Teraz cofniesz się w czasie do swojego dzieciństwa. Przywołaj jakieś dobre wspomnienie z tego okresu.

– Co widzisz?

– Jestem w pokoju, w moim dawnym domu.

– Ile masz lat?

– Cztery. Siedzę na łóżku, mam w rękach misia. Miś jest pluszowy, jasnobrązowy.

– Co jeszcze widzisz?

– Mam czerwone butki. Macham nóżkami.

– Masz czerwone butki – powtórzył za mną Marcin – Dobrze. Teraz przesuniesz się nieco w czasie do chwili, gdy jesteś w łonie swojej mamy. Jesteś już dość duża. Co widzisz?

– Widzę moje rączki, dotykam nimi nosa. – Dobrze. Czy wyczuwasz jakiś kontakt ze swoją mamą?

Zastanawiam się, nasłuchuję. – Nie.

– Dobrze. Przesuń się teraz nieco do chwili, gdy jesteś w łonie swojej mamy, ale jeszcze maleńka, na początku ciąży. Co widzisz?

– Widzę przestrzeń wypełnioną płynem i coś w niej pływa, coś płaskiego i ciemnego.

– Dobrze. Czy możesz powiedzieć, czy jesteś cały czas w brzuchu swojej mamy? Czy może opuszczasz to miejsce od czasu do czasu?

– Nie wiem. Trudno mi powiedzieć. Widzę ulice, którymi chodzi moja mama, miejsca mi znane (to była ulica Wojska Polskiego na wysokości obecnej Biedronki i Szkoły nr 3).

– Dobrze – powiedział Marcin – Teraz cofniesz się do swojego poprzedniego wcielenia. Ale najpierw przywołaj miejsce, które szczególnie lubisz.

Znalazłam się na niewysokiej skale, o którą obijały się fale morza. Siedziałam na tej skale, patrzyłam w morze, a wiatr rozwiewał moje długie, falowane włosy. Było mi bardzo dobrze Wtedy Marcin powiedział, że gdy dotknie mojego nadgarstka, wejdę w Podświadomość jeszcze głębiej i przeniosę się do mojego poprzedniego wcielenia.

– Co teraz widzisz? – zapytał. – Stoję za czarną kotarą. Mam ją przed samą twarzą.

– Co to za kotara? -Taka, jak za sceną, to kulisy.

– Co jest za tą kotarą?

Uchyliłam ostrożnie kotarę i zobaczyłam scenę, na której stała kobieta. Miała upięte do góry ciemne włosy i sukienkę wzorzystą, z przewagą czerwieni. Kobieta patrzyła w moim kierunku. Nagle znalazłam się na scenie obok niej. Blisko krawędzi przodu sceny.

– Co robisz?- spytał Marcin.

– Jestem na scenie.

– Jak masz na imię?

– Margo. – Ile masz lat? – 25 – W jakim języku mówisz? – Po flamandzku. – Po francusku? – dopytywał Marcin.

– Nie, po flamandzku – odparłam pewnie i z dumą.

– Co robisz na tej scenie? Chwila milczenia, czekałam na kolejny obraz.

– Ja śpiewam. Obie śpiewamy. I tańczymy! Mam niebieską sukienkę i długie, jasne, falowane włosy. I drewniane buty.

– A, masz drewniane buty – przytaknął Marcin.

– Tak. Kiedy tańczymy, wystukujemy nimi rytm.

– Czy na widowni są ludzie? -Tak.

– Czy podoba im się to, co robicie? – Tak! Jest super! Ja śpiewam i tańczę na scenie! Podoba mi się to! Raz po raz dawałam wyraz mojej radości. Byłam szczęśliwa. Śmiałam się.

– Dobrze – powiedział Marcin – teraz przesuniemy się trochę w czasie do przodu.

– Jesteś teraz starsza, Margo. Gdzie teraz jesteś?

Zobaczyłam siebie w porcie, przy rybnym targu. Niosłam duży kosz z rybami, wspierając go na prawym boku.

– Ile masz teraz lat, Margo?- zapytał Marcin.

– 40. Mam 40 lat.

– Jak wyglądasz?

Widziałam, że mam długą, szarą spódnicę, długie włosy, falowane, ale już ciemniejsze i chustkę na głowie.

– Co robisz? – Sprzedaję ryby.

– A więc pracujesz tutaj? – Tak. – Czy jest ktoś z tobą? – Nie, jestem sama. – A więc pracujesz sama na utrzymanie swojej rodziny?

Zastanowiłam się. – Widzę śmierć – powiedziałam.

– Kto umarł?

– Mój tata. Ogarnęła mnie rozpacz i zaczęłam szlochać.

– Kochałaś go ? – Tak, bardzo. Wciąż płakałam.

– Dobrze, Margo – spokojnie powiedział Marcin – Weź teraz kilka głębszych oddechów. Pooddychaj, spokojnie. Dobrze. Teraz przenieś się w inne miejsce niż targ. Gdzie teraz jesteś?

– Przed domem. Nie, przed chatą, tak, to chata.

– Czy to twoja chata? -Tak. – Co tam robisz? Zobaczyłam, że obok chaty, z lewej strony na podwórzu stoi łódź. Drewniana, biała. Chodziłam wokół tej łodzi i gładziłam ją ręką.

– Nikt już nią nie pływa-powiedziałam.

– Ach, więc to pamiątka? – Tak. – Czy jest tam ktoś jeszcze?

Zobaczyłam przed płotem chłopca. Ponad sztachetami wystawała jego jasna głowa z prostymi włosami. Przechodząc spoglądał na mnie. Mógł mieć 15 lat.

– Mam syna – powiedziałam.

– Dobrze. Zostawmy to miejsce – poprosił Marcin – Teraz przeniesiesz się do dnia twojej śmierci. W ostatni dzień twojego życia. Co widzisz? Co się dzieje?

– Jestem na cmentarzu. Widzę nagrobki. To mały cmentarz.

– Czy są tam też nagrobki dzieci?

– Tak, chyba są. Są. Ale ja żyję. – Dobrze, Margo. Przenieś się teraz w ostatnią godzinę twojego życia. Gdzie jesteś? Co robisz?

– Siedzę skulona przy murze. Kucam. Nie, raczej siedzę skulona przy samej ziemi.

– A, siedzisz przy murze. Co robisz?

– Widzę szkło porozbijane obok mnie. Jest rozbita butelka. Ja chyba się zabiłam, nie wiem, myślę, że mam krew na rękach. Nie widzę tej krwi, ale tak mi się wydaje, że się zabiłam. Zimno mi. Moje ciało zaczyna się trząść. Zwłaszcza brzuch, jest mi zimno. Marcin przykrywa mnie kocem.

– Weź kilka głębokich oddechów. Co dzieje się teraz?

– Unoszę się nad moim ciałem. Widzę je, jestem nad nim. Patrzę na nie z góry. Dobrze, że to się skończyło. Dobrze, czuję ulgę, że to życie się skończyło. Teraz unoszę się nad oceanem. Nie, to morze, nad morzem. Kochałam to morze. Czuję ulgę, ale nadal się trzęsę i muszę nabierać głębokie oddechy, żeby się uspokoić.

– W porządku – mówi Marcin – To życie się skończyło. Teraz unieś się wyżej, jeszcze wyżej. Rozejrzyj się dookoła. Co widzisz?

Rozglądam się. Jestem w cudownej przestrzeni. Sam błękit. Wielka, błękitna przestrzeń bez ograniczeń. Nagle jestem w korytarzu. Siadam na odchylanym od ściany krzesełku i czekam.

– Gdzie teraz jesteś? – pyta Marcin.

– Jestem w korytarzu. Ściany są przezroczyste. Widzę przez nie otaczający mnie błękit.

– Jak teraz wyglądasz?

– Mam czarne, króciutko ścięte włosy, tak jak chłopiec i seledynową sukienkę. Sukienka ma dekolt w łódkę (pokazuję ręką) i krótki rękaw. I mam długie palce, piękne, takie wiesz, jak u pianisty (bardziej to wiem, niż widzę).

– Co robisz?

– Czekam – odpowiadam. Wstaję i podchodzę do przezroczystej ściany korytarza. Zauważam, że ściany są wypukłe, a daleko przede mną, w błękitnej przestrzeni jest inny korytarz, którym ktoś przechodzi. Po mojej prawej stronie jest duża kopuła, do której bym doszła, gdybym poszła moim korytarzem. Dzielę się z Marcinem moim spostrzeżeniem.

– Ktoś idzie korytarzem, który widzę przede mną.

– Czy ten ktoś idzie do ciebie?

– Nie, jest daleko, gdzieś idzie, ale nie do mnie.

– Rozejrzyj się, co jeszcze widzisz? Po mojej prawej stronie, blisko mnie zauważam krótki korytarzyk, na końcu którego są ciemnego koloru drzwi. Mówię o tym Marcinowi.

– Czy możesz przejść przez te drzwi? – pyta – Nie wiem.

– Dlaczego nie wiesz?

– Nie wiem co będzie, gdy je otworzę. Tu wszędzie jest przestrzeń bez podłóg (śmieję się i szybko poważnieję). Muszę iść do pomarańczowego. Muszę iść tam, gdzie jest pomarańczowy kolor.

– Dlaczego?

– Nie wiem, mam takie przekonanie.

– Czy nadal stoisz przed drzwiami?

– Tak – A co się robi, gdy chce się wejść przez drzwi? – Puka się – odpowiadam i nagle jestem już za tymi drzwiami. Jestem w błękitnej przestrzeni. Rozglądam się z zaciekawieniem i zachwytem. Mam wrażenie, że przesuwam się przezroczystym mostem. Unoszę głowę i widzę nad sobą wyspę, zieloną wyspę. Jest na niej dużo bardzo gęstych i mocno zielonych drzew.

– Widzę wyspę, pójdę tam – oznajmiam i natychmiast jestem na tej wyspie. Na wyspie są ptaki! Mnóstwo cudownych ptaków, a ich pióra są pomarańczowożółte. Jestem zachwycona.

– Ptaki! Cudowne moje ptaki! – mówię z zachwytem.

– Czy te ptaki cię znają? – pyta Marcin. Wyciągam prawą rękę w bok i jeden z nich siada mi na ręce.

-Tak! Znają mnie! – Widzisz – mówi Marcin – Po tak tragicznym przeżyciu bywa, że musisz odpocząć, ten odpoczynek ci się należy. Naciesz się tym, tą wyspą.

– Moje ptaki! Jak tu pięknie! Oddycham z ulgą. W pewnym momencie znów zaczęłam rozglądać się po błękitnej przestrzeni. Zobaczyłam, że są w niej jakby zawieszone przezroczyste mosty. Poczułam, że muszę opuścić wyspę i iść.

– Muszę iść – powiedziałam.

– Gdzie idziesz? – spytał Marcin.

– Do tej dużej, białej kopuły. Nagle znalazłam się na przezroczystym moście i w chwilę potem w środku kopuły. W środku wszystko było białe. Gdy się tam znalazłam, ściany zaczęły się rozszerzać. Zauważyłam, że z daleka ktoś idzie w moim kierunku.

– Ktoś do mnie idzie-powiedziałam. – Czy to twój przewodnik? – zapytał Marcin.

– Jeszcze nie wiem, nie widzę – odpowiedziałam. Minęło trochę czasu i nagle stanęła przede mną kobieta. Natychmiast zobaczyłam jej długie, bardzo gęste, falowane od samego środka głowy włosy, które stopniowo nabierały barwy, aż stały się pomarańczowe. Powiedziałam o tym na głos.

– A, to dlatego chciałaś iść tam, gdzie jest pomarańczowy kolor – potwierdził Marcin. Przyglądałam się mojej przewodniczce. Ma mocne, poważne spojrzenie. Oczy lekko skośne, uważne. Pytam ją o moje poprzednie, dopiero zakończone wcielenie i pokazuje mi obraz z mojej lewej strony. Widzę białą, drewnianą łódkę unoszoną przez fale i chłopca o jasnych włosach tuż przy niej, w wodzie. Zaczynam płakać. Zrozumiałam, że mój syn się utopił.

– Weź głęboki oddech-mówi Marcin. Gdy się uspokajam, Marcin przypomina mi o pytaniach, które chciałam zadać mojej przewodniczce.

– Zrób to teraz – mówi. Pytam więc ją o lęki, które mam. Jak mam się ich pozbyć? Jak sobie z nimi radzić? Odpowiada mi: To jest twoja praca. Zadaję więc drugie pytanie.

– Wiesz, że mój syn ma kłopot z oddychaniem. Jak mam mu pomóc? Odpowiada mi: Odpowiedź przyjdzie. Nasza rozmowa odbywa się inaczej niż się rozmawia na Ziemi. Ja pytam słowami, a odpowiedź po czasie brzmi w moich uszach., ale nie widzę, by przewodniczka otwierała usta i mówiła do mnie. Widzę tylko, że wpatruje się we mnie. Jest skupiona i poważna. Pytam ją o moje dusze, moją grupę dusz. Czy mogę ich zobaczyć? I nagle jestem poza tą białą kopułą, w błękitnej przestrzeni i widzę z mojej lewej strony, na górze wyspę. Na tej wyspie są drzewa, a ich liście są pomarańczowe. Lekko poruszają się na wietrze.

– Jestem na wyspie. Ale tu pomarańczowo-mówię.

– Co masz na myśli mówiąc ,,pomarańczowo”? – pyta Marcin.

– Drzewa mają takie liście, pomarańczowe, jak jesienią-porównuję.

– A, rozumiem. Czy jest tam ktoś jeszcze? W środku wyspy zauważam palące się ognisko. Mówię o tym na głos.

– Ognisko, miejsce do rozmów, do tego, żeby usiąść i porozmawiać.

– Czy jest tam ktoś? Przy tym ognisku? – pyta Marcin.

– Widzę, że na ławce, na takiej półokrągłej, wokół ogniska siedzą postaci.

– Czy to twoja grupa dusz?

– Myślę, że tak.

– Czy rozpoznajesz kogoś?

– Nie. Oni są ubrani w brązowe szaty, a na głowach mają kaptury.

– Ach tak. To rzeczywiście trudne, by zobaczyć, kto to. Czy możesz ich poprosić, by zdjęli kaptury?

– Nie wiem.

– Myślisz, że mogłabyś usiąść koło nich?

Myślę, że tak, więc siadam z samego brzegu ławki, z prawej strony, obok jednego z nich.

– Czy teraz kogoś rozpoznajesz? – pyta Marcin. Wstaję więc z ławki i staję przed pierwszą postacią. Wtedy oni ściągają kaptury z głów. Pierwsza postać jest młodym chłopcem. Łapię się na tym, że chciałabym, żeby to był D (mój nieżyjący syn), ale do końca nie jestem pewna. Wiem natomiast, że to młody chłopak. Wiem, że obok siedzi starszy od niego, ale nadal dość młody mężczyzna. Czuję, że to mój tata. Ma takie oczy, nieco wąskie, lekko rozciągnięte ku skroniom. Gdy patrzy w lewą stronę, widzę wydatny (ale nie za duży), lekko zadarty nos i mocną, lekko wysuniętą do przodu szczękę. Przesuwam się dalej w lewo, do kolejnej postaci, ale jej nie rozpoznaję. To kobieta, ale nie wiem, kim jest.

– Czy rozpoznajesz te postaci? – pyta znów Marcin.

– Nie jestem pewna, nie wszystkie.

– A ile ich jest? – Pięć. Idę dalej. Staję przed kolejną postacią, która ściąga z głowy kaptur i widzę bardzo wyraźnie moją ciocię, która filuternie na mnie spogląda i się śmieje.

-Ciociu! – wołam – Śmieje się, zawsze była z niej niezła rozrabiara! Lubiła sobie żartować. Była nerwowa, ale wesoła – wspominam ciocię z jej życia na Ziemi.

– Ach tak? – Marcin jest rozbawiony moją reakcją i moimi ziemskimi wspomnieniami.

– Tak! I mam wrażenie, że to z tymi kapturami to niezły żart w moją stronę. Ciocia ma czarne, mocno czarne włosy, dość krótkie, boki włosów lekko wywinięte i wyraźne, duże, kształtne, ciemne oczy. Jest śliczna. Śliczna i radosna. Uśmiecha się do mnie. Mam w sobie wielką radość widząc ją. Przechodzę do ostatniej postaci i już wiem, że to mała dziewczynka o jasnych, prostych włoskach z rzadką, delikatną grzywką. Mimo, że to mała dziewczynka, mam świadomość, że to moja babcia. Jestem jednak zdziwiona faktem, że moja babcia jest tutaj małą dziewczynką. Wracam na początek ławki i siadam koło mojego taty. Tata bierze mnie za moją lewą rękę. Trzymamy się za ręce, a ja znów pytam:

– Tato, czy ten lęk jest mi nadal potrzebny?

– Już wiesz, co jest ważne – odpowiada tata. Chwilę tak siedzimy i cieszę się tym momentem, gdy moja dłoń jest w dłoni mojego taty.

– Czy chcesz jeszcze zapytać o coś swoją przewodniczkę, zanim opuścisz to miejsce? Czy jest tam? Jeśli nie, możesz ją poprosić, żeby przyszła – podpowiada mi Marcin. Kieruję myśl do mojej przewodniczki i widzę ją, jak stoi przed ogniskiem, nieco niżej niż ja, z lewej strony przy drzewie. Podchodzę do niej.

– Czy możesz zapytać swoją przewodniczkę, po co przyszłaś na Ziemię jako M? Co M ma tutaj do zrobienia? – sugeruje Marcin. Pytam więc o to…..J. Tak ma właśnie na imię moja przewodniczka. Właśnie sobie przypomniałam i cieszę się z tego.

– J mówi, że mam iść do ludzi-mówię.

– Kim jest J? -To moja przewodniczka. -A, ma na imię J?

– Tak – odpowiadam z przekonaniem.

– I mówi, że masz iść do ludzi? Czy w życiu codziennym jesteś zamknięta w sobie? Stronisz od ludzi?

– Tak, jestem taka do środka, wiesz…

– A, rozumiem. Czyli masz iść do ludzi.

– Tak. Mówi, że mam iść do ludzi i pokazać swoją siłę.

– A, rozumiem. Pokazać swoją siłę. Iść do ludzi i pokazać swoją siłę – Marcin powtarza słowa, które ode mnie usłyszał.

– Powiedziałaś mi, że w życiu czujesz się trochę tak, jakbyś była na bocznym torze. Czy twoja przewodniczka mogłaby ci wskazać, podpowiedzieć, jaką drogę powinnaś wybrać? Co możesz zrobić w życiu jako M? Pytam o to swoją przewodniczkę. W odpowiedzi widzę szpital w moim mieście, dokładnie jego część nad głównym wejściem, piętro z lewej strony. Następnie widzę salę szpitalną i leżących tam ludzi. To starzy ludzie. Mówię o tym Marcinowi.

– A, czyli pomoc ludziom w szpitalu – podtrzymuje wątek Marcin.

– J niewiele do mnie mówi. Jest wymagająca. To ostra dziewczyna – stwierdzam. Marcina ta uwaga rozbawia.

– Możesz teraz jeszcze chwilę pobyć w tym miejscu, zanim je pożegnasz – mówi. Zanim opuszczę wyspę, chcę się pożegnać z moimi duszami. Szczególnie chcę pożegnać tego młodego chłopca, którego twarzy nie rozpoznałam. Przytulam go więc mocno, a on nadal ma na głowie kaptur, nie widzę więc jego twarzy. Ale tulę go serdecznie. Pozostaję tam jeszcze przez chwilę, by nacieszyć się tą ogromną, nieskończoną, błękitną przestrzenią. Przestrzenią bez ograniczeń. Pełną spokoju. Poprzetykaną przezroczystymi korytarzami, mostami i kopułami. Błękit mnie koi. Nie chcę opuszczać tego miejsca.

P.S.

W tej błękitnej przestrzeni wszystkie kolory, które widzę, są o wiele bardziej intensywne niż te widziane na Ziemi. Czarne włosy i ciemne oczy cioci Bolci, pomarańczowe włosy mojej przewodniczki Judyty, zieleń drzew na wyspie i barwy ptaków. Wszystko jest intensywne, wyraziste, czyste.

Hipnoza czy inne techniki?

Dzisiaj, czytając książkę Gabrielle Orr „Kroniki Akaszy Jesteś cudem” natknąłem się na inny opis znanej mi ze szkoły hipnoterapii metody Johna Overdurfa „Meta Pattern”.

Aby było ciekawiej, w czasie ostatniej rozmowy z moją przyjaciółką, która czyta dla innych z Kronik, dowiedziałam się, że stosuje jeszcze inne metody, które doskonaliłem w szkole hipnozy.

Jednak różnica między nami polega na tym, że te techniki ona poznawała ad hoc, od swoich Duchowych Przewodników, w czasie czytania Księgi dla zgłaszających się do niej osób.

Co chcę Ci przez to powiedzieć?

Mniejsze znaczenie ma, którą technikę wybierzesz niż to, że idąc za głosem serca, poznasz się bardziej. Nie słuchaj więc tych, co uzurpują sobie prawo do posiadania najlepszych metod i sposobów uzdrawiania czy poznanie siebie.

Zacznij słuchać siebie. Wybierz siebie.

Hipnoza regresyjna Life Between Lives – jak zmieniła moje życie

Hipnoza regresyjna Life Between Lives – jak zmieniła moje życie

Jeśli zdecydujesz się przeczytać to, do końca, uznaj, że jest w nim coś do odkrycia. Dla Ciebie.

Zanim zabrałem się do napisania tego wpisu, opowieść w swojej głowie za każdym razem zaczynałem w inny sposób. Z innymi szczegółami, przebiegiem, zakończeniem, puentą czy wskazówkami. A opowiem Ci ją tak: Poznaliśmy się z Kasia Berdowska ponad miesiąc temu. Przyjechała do mnie na sesję hipnozy regresyjnej Life Between Lives w oparciu o dorobek Michaela Newtona.

Dla jednych to marzenie, dla innych szczyt szarlatanerii. Dotychczas poruszałem się w tych skrajnościach będąc bliżej podejścia „evidence based”. Gdy dowiedziałem się, że Kasia czyta kroniki Akaszy, nieco mnie zmroziło, bo to oznacza, że widzi to, czego ja świadomie nie widuję, słyszy, czego ja świadomie nie rozróżniam, więc co ja taki mały żuczek mogę. No, ale skoro ona chce, może czegoś nie zauważam, więc jestem.

Zanim zaczęliśmy hipnozę, nie mogliśmy przestać rozmawiać, było wzruszenie, śmiech i silne porozumienie. Sesja była głęboka, przyjemna, ciekawa i zmierzając powoli ku końcowi, Kasia zajęła się rozpoznaniem, kto jest w jej gronie bratnich dusz. I tak odsłaniając „twarze” jedna dusza po drugiej, z każdą się witała, tuliła, rozmawiała. Ostatnia dusza była w przebraniu i gdy w końcu je zdjęła, Kasia, ku swojemu zaskoczeniu rozpoznała w niej, mnie. Do teraz trudno mi ocenić, kto był tym bardziej zaskoczony, ona czy ja.

W tym świetle jednak jakość naszego kontaktu przed, jak i po sesji (o czym poniżej) stał się bardziej zrozumiały. Dla Kasi stało się zupełnie naturalne, że powinniśmy się spotkać w „realnym” świecie. A gdy to teraz piszę, jestem świeżo po powrocie z tego dwudniowego spotkania. Przed wyjazdem miałem dużo wątpliwości i niepewności, czy to na pewno również moje grono dusz, a w związku z tym, jak się tam będę czuł, a nawet, gdyby Ci ludzie okazali się mi kompletnie obcy, jak to przełoży się na moją pracę i myślenie o niej. Jednak pojechałem – sam przecież od lat opowiadam innym, że strach nie jest naszą rzeczywistością.

Gdy dotarłem do już obecnych (poza dwójką chłopaków, którzy dotarli dzień później), czułem, że nie potrzebuje się tu z nikim poznawać, choć gdybym miał powiedzieć, w jaki sposób czułem, że nie potrzebuję ich poznawać – nie potrafiłbym Ci wyjaśnić. W czasie tych dwóch dni dopiero drugiego dnia i to dosłownie na krótki moment odezwał się mój racjonalny – lewopółkulowy umysł dopytując – Co się tu właściwie dzieje? Dlaczego wysłałem go bez jego zgody na wczasy? I jak to w ogóle możliwe, że radzę sobie tu doskonale bez niego? Nie odpowiedziałem mu, nadal wtapiając się w przyjemne bycie w gronie.

Hipnoza regresyjna Life Between Lives

Nasze grono składa się z ośmiu osób, czterech kobiet, czterech mężczyzn. Z dużym rozstrzałem w zakresie wieku, zainteresowań, miejsca zamieszkania. Rozmawiamy, milczymy, przytulamy się, trzymamy się za dłonie, ale przede wszystkim jesteśmy. A to wszystko w atmosferze, o której nawet nie śniłem. Dzielimy się troskami, powątpiewaniami, ale przede wszystkim zupełnie nieintencjonalnie (może tylko wg mnie) zasilamy się wzajemną obecnością. I choćbym opisywał to godzinami, każde kolejne słowo byłoby zapewne dalsze od tego, co było istotą tego doświadczenia.

To, co mnie niezwykle porusza w tym doświadczeniu, to świadomość, że pomimo wielu życiowych aspiracji i dążeń, myślenia o sobie przez ich pryzmat o mojej własnej wartości, są też we mnie inne części. Takie zupełnie pomijane, czasami nieuświadamiane a czasami traktowane jako te do wymiany / zmiany lub stiuningowania, które okazują się niezwykle wartościowe. Jestem pewien, że masz je w sobie. Odkryłem je dopiero tutaj, a może dopiero z nimi poczułem to tak intensywnie, że nie przeszły bez echa.

To spotkanie, Ci wspaniali ludzie, moje grono bratnich dusz umówiło się na to, że damy sobie w tym życiu szansę by wzrastać. Jestem pewien, że Ty również masz takich ludzi, przy których mogąc być sobą, możesz siebie odkrywać, uzdrawiać, ukochiwać. Doświadczenie tego weekendu ma jednocześnie dla mnie wymiar duchowy i terapeutyczny.

I z pełni własnego, szczęśliwego serca życzę Ci wielu okazji do bycia właśnie w takim – własnym gronie. Sobą!

Hipnoza regresyjna Michael Newton Life Between Lives - jak zmieniła moje życie

Hipnoza regresyjna – pierwsze kroki

Hipnoza regresyjna – pierwsze kroki

Gdy woła Cię sesja hipnozy regresyjnej. Może nawet bardzo konkretnie Life Between Lives Michaela Newtona. Chciałbym, abyś zapoznał / a się z poniższym tekstem zanim będziesz chciał / a umówić się ze mną na konkretny termin hipnozy regresyjnej.

Osobom, które chcą ze mną przeżyć tą podróż, prowadzę zwyczajowo przez poniższe kroki. 

Podatność hipnotyczna – jaka jest Twoja? 

Regresja hipnotyczna do poprzednich wcieleń opiera się na doświadczeniach wzrokowych. Innymi słowy, nawet jeśli byłeś / aś wcześniej hipnotyzowana i poddałaś się temu, potrzebujemy upewnić się, czy „widzisz” przy zamkniętych powiekach. 

Skuteczną metodą weryfikacji jest:

  1. hipnoza próbna, która pomoże Ci upewnić się, że widzisz obrazy, a wyobraźnia działa gdy masz zamknięte oczy.
    W trakcie takiej hipnozy nie tyle sprawdzamy podatność hipnotyczną, co to, co dzieje się z obrazami przy zamkniętych powiekach. Są bowiem osoby, które choć odczuwają wyraźnie wszystkie symptomy hipnozy, to jednak przed oczami widzą czerń, szarość i nic ponad to. W takim przypadku regresja hipnotyczna do poprzednich wcieleń zwyczajnie nam się nie uda. Piszę „nam”, bo wiem, że są osoby, które „widzą” za innych – hipnotyzowanych i prowadzą tego typu sesje. Ja do nich nie należę. 
    Hipnoza próbna jest płatna – a sesja trwa 55 minut.

  2. Hipnoza – medytacja prowadzona, którą przygotowałem i udostępniłem na swoim kanale (i poniżej). 
    Hipnozę tę możesz wykonać bez mojej obecności, choć pełni doskonały sposób weryfikacji Twojej podatności hipnotycznej i tego, co widzisz mając zamknięte powieki. 
    W tej praktyce ważne jest, abyś wybrał / a miejsce półleżące / półsiedzące, aby nie zasnąć i z dala od zgiełku i hałasów. Po wykonaniu takiej hipnozy możesz do mnie zadzwonić – numer znajdziesz w sekcji Kontakt. W trakcie rozmowy telefonicznej, gdy opowiesz mi jak Ci było, będzie mi łatwo powiedzieć, czy hipnoza regresyjna nam się powiedzie. 
    Proszę pamiętaj, że jeśli zdecydujesz się na tę hipnozę, potraktuj to jako przyjemną i relaksacyjną podróż w głąb siebie. Wszelkie napięcia czy traktowanie tego doświadczenia jako testu nie pomogą, a wręcz przeszkodzą Ci wejść głęboko w głąb siebie. 

Dopiero ustalenie Twojej podatności hipnotycznej pozwoli nam „ze spokojem” umówić się na hipnozę regresyjną w oparciu o metodę Michaela Newtona Life Beetwen Lives. Pamiętaj proszę, o ile sesję próbną możemy wykonać w formule online, docelową hipnozę regresyjną wykonuję zawsze osobiście. 

Jak było Rafałowi w trakcie sesji Life Between Lives możesz posłuchać tutaj: 

 

Hipnoza regresyjna – pierwsze kroki – mam nadzieję, że teraz już wiesz 🙂 

W razie pytań – zapraszam Cię do kontaktu. 

Regresja hipnotyczna LBL – Michael Newton – jak zacząć

Regresja hipnotyczna, szczególnie ta, kierująca do życia między wcieleniami LBL

stanowi duże wyzwanie dla naszego świadomego umysłu. I choć to nie z nim będziemy pracować w trakcie, bywa i trzygodzinnego stanu hipnozy, to dla samej / samego siebie, własnego komfortu powinniśmy być należycie przygotowani na to, co nas czeka.

W trakcie regresji hipnotycznej wg metody Michaela Newtona pracuje się:

  1. z podświadomością (w części regresji do poprzednich wcieleń),
  2. z nadświadomością (będąc między nimi).

Oba te etapy wymagają od uczestnika tej sesji specyficznego skupienia na doświadczeniach płynących z wewnątrz. W trakcie sesji dopuszczamy do głosu podświadomość i nadświadomość, które wyrażają się poprzez wewnętrzne obrazy, głosy czy doznania cielesne. I tak nawet przez trzy godziny. To coś zupełnie odmiennego od codziennego doświadczania zmysłami, którymi ów świat zwyczajowo przetwarzamy.

Michael Newton proponował, aby przed spotkaniem hipnozy regresyjnej Live Between Lives udać się na klasyczną sesję hipnozy w celu sprawdzenia czy, mówiąc wprost, jesteśmy podatni na działanie hipnozy. To zupełnie zrozumiałe, biorąc pod uwagę ówczesne realia – na sesję często przyjeżdżano z najdalszych okolic USA czy spoza granic kraju, a sama sesja nie należały do najtańszych.

W dzisiejszych czasach sesja klasycznej hipnozy dostępna jest zarówno online jak i w każdym większym mieście w Polsce, więc o nią nie trudno. Jednak dodatkowo, każdy z nas może wykonać dowolną hipnozę / medytację prowadzoną, aby ocenić, na ile działa jej wyobraźnia, na ile treści wewnętrzne mogą nadpisać czerń pojawiającą się po przymknięciu powiek. Na ile pojawiają się w nas dodatkowe głosy, doświadczenia cielesne?

Jeśli więc jesteś zainteresowana / y sesją regresji hipnotycznej LBL

Dla własnej pewności, ale i dla swoistego ćwiczenia wyobraźni, dostępu do podświadomości, zacznij od prowadzonych medytacji, hipnoz dostępnych choćby w serwisie Youtube. Nie byłbym sobą, gdybym przy okazji nie polecił Ci własnego kanału, który właśnie służy owej rozgrzewce. Najczęściej swoim przyszłym klientom polecam medytację: Hipnoza – Medytacja Huna – Twój ogród. Możesz również zrobić dowolne lub wszystkie trzy inne, które znajdziesz na moim kanale. Praktyka czyni mistrza. W tym przypadku czym bardziej pozwolisz płynąć doświadczeniom wewnętrznym przed sesją regresji, czym bardziej odkręcisz ów kurek nurtu podświadomości, tym w trakcie sesji regresji LBL doświadczysz intensywniejszych i pełniejszych doznań.

Jeśli natomiast dla samej / samego siebie chcesz mieć absolutną pewność, możesz po prostu zgłosić się do mnie. Możesz też zapisać na jedną godzinę seansu hipnotycznego, na którym sprawdzimy, jak podatna / y jesteś na tego typu doświadczenia. Czym bowiem większa pewność we własne umiejętności, tym łatwiej poddasz się regresji hipnotycznej i głębiej w nią wejdziesz.

Jeśli masz jakiekolwiek pytania czy zwyczajnie, wątpliwości lub jesteś już po „testach” 😊, napisz do mnie tutaj – > Kontakt lub zadzwoń.

Michael Newton – sesja LBL – regresja hipnotyczna

Miałem okazję przeprowadzić bardzo wiele niezwykłych sesji regresji hipnotycznej. Za każdym razem dzięki nim uczę się czegoś nowego o sobie, drugim człowieku, o uzgodnionej rzeczywistości, w której żyjemy i prawach, którym podlegamy. Nie ma sesji, która nie pozostawia we mnie doświadczeń i nowego spojrzenia na to, co mogę dać ludziom.

Ponieważ Rafał przystał na moją propozycję, aby wspólnie podzielić się z Tobą tym, co przeżył i czym dla niego była regresja hipnotyczna, podzielony na trzy części materiał znajdziesz poniżej.

Być może i Ty znajdziesz w tym coś dla siebie.

Miłego oglądania.

Hipnoza regresyjna – czy znasz jej rodzaje?

Hipnoza regresyjna

Hipnoza regresyjna to metoda pozwalająca w trakcie sesji hipnotycznej spojrzeć nam wstecz. Na przeszłość w celu zrozumienia minionych wydarzeń ich integracji i nierzadko także uwolnienia trudnych, czasami nieświadomych emocji.

Regresja w hipnozie dzieli się na trzy rodzaje powiązane z miejscem, do któego nas prowadzi. A zatem mamy tutaj tę:

  1. Cofającą klienta do konkretnego miejsca na linii czasu w obecnym wcieleniu,
  2. Cofającą klienta do jednego / wielu minionych wcieleń,
  3. Life Beetwen Lives opracowana przez Michaela Newtona, która poprzez obecne wcielenie i poprzednie prowadzi klienta do czasu między nimi.

Cele i marzenia – czemu się nie udają

Cele i marzenia

Cele i marzenia, czasami  zmiany, które chcemy wprowadzić w życie, pomimo naszej dużej pasji i motywacji, nie przychodzą.
– Czy staram się niewystarczająco? – możesz zapytać.

– Co robię źle? – możesz dodać z wyrzutem pod własnym adresem.

– Może nie potrafię, może to nie dla mnie. Jestem nic nie warta / wart – możesz nawet pomyśleć.

Tymczasem nasze chęci i motywacje poza zewnętrznymi wybojami, z którymi musimy sobie radzić, mogą nas prowadzić również ścieżką wewnętrznych przeszkód.

Aby je zbadać i zrozumieć, aby je pojąć, wystarczy proste ćwiczenie, które nazywamy w specjalistycznym żargonie – sprawdzaniem ekologii.

Przekonania – głos do zmiany

Przekonania

Niedawno pisałem, że nasze przekonania bywają niczym chwasty i zrozumiałem, że była to mało precyzyjna wypowiedź.

Dlaczego?

Przekonania wielu z nas zostały zakorzenione lata temu i stały się niepodważalną prawdą w rozumieniu jednostki. Pomimo subiektywnej obserwacji własnej lub osoby, która ją lata temu poczyniła (najczęściej), stały się prawdą obiektywną i niezaprzeczalną.

Potrafimy zatem uważać, że jesteśmy niedoskonali, słabi, bez ambicji, i (tutaj dopisz cokolwiek będziesz chciała / chciał), nie znając korzeni tych twierdzeń. A jednocześnie potrafimy przypisywać cechy przeciwne innym osobom, od tak, jedynie na podstawie krótkich obserwacji. Dziwne? Owszem i… jednocześnie prawdziwe.

Podświadomość – Twój Ogród

Podświadomość

Podświadomość – zakładam, że znasz już to pojęcie. Wiesz zapewne również, że większość naszych postaw, zachowań, emocji ma swoje korzenie w podświadomości. Ta wiedza, jednak, wcale nie ułatwia nam życia. Trudno się bowiem dziwić, skoro obrazowo rzecz ujmując, para świadomość i podświadomość są jak góra lodowa. Obserwując ją znad poziomu wody, wiemy, że dwie trzecie całości znajduje się poniżej tafli wody, i pech chciał, że jest to właśnie, nic innego, jak właśnie podświadomość. Oczywiście możemy ponurkować i możemy zacząć badać tę część, przynajmniej w naturze, takie zjawisko nie jest niczym nadzwyczajnym.